Czasem trzeba od czegoś rozpocząć...
Dzisiaj... jutro... może kiedyś... Każdemu z nas siedzą te słowa w głowie każdego dnia. Niekoniecznie tyczą się tego, że nie chce nam się czegoś zrobić. Tak to już jest... Bowiem czym byłoby nasze życie bez nutki nostalgii, zamyślenia.. Mówimy, że życie jest trudne! Jasne, zgodzę się z tym. Tylko jaki miałoby sens jeśli przez całe swoje życie spotykała nas tylko sielanka? Byłoby nudno, prawda? Dlatego powinniśmy czerpać z życia garściami, brać z niego to co najlepsze. A porażki przyjmować "na klatę" i iść dalej. Bo po każdej burzy wychodzi słońce. Tak to już niestety jest wszystko skonstruowane. Sypie Ci się świat? Spokojnie, nie mówię, że to jest dobrze. Jednak wiem, że zmieni się na lepiej. U mnie było tak samo! Życie pisze różne scenariusze. A co najważniejsze nie możemy się opierać na tym, że młody człowiek przeszedł mniej niż ten "starszy". Bo czasem może być to mylące... Jednak starsi ludzie mają już to do siebie, że ciągle narzekają. Mam rację, prawda? Czasem trzeba ich po prostu wysłuchać i "wypuścić to drugim uchem".
Teraz... opowiem wam pewną historię... Młodej dziewczyny, która w życiu doznała już wiele. Jednak nigdy się nie poddała i ciągle dąży do przodu goniąc za swoimi marzeniami. Bo tak, to jest jeden z sensów naszego istnienia- marzenia i realizacja samego siebie. Zacznijmy więc tak od samego początku tj. tak gdzieś kiedy poszła do szkoły, czyli miała jakieś 7 lat... Dla ułatwienia nadajmy jej jakieś imię! Hmm.. Może Aleksandra, Ola- piękne staropolskie imię. Otóż mała Ola jak każde dziecko chodziła do szkoły, jednak było jej ciężko, bo dzieci jej nie lubiły. Tak wiem, dość to banalne. Jednak stara Polska wieś, wszystko odbywało się trochę inaczej niż teraz. Tylko tak, skąd to nielubienie wynikało? To częste u dzieci, że chociaż jedno w grupie staje się wyobcowane. Tylko czy w kiedyś chcieliśmy "przybrać skórę" tej osoby? Trochę w to wątpię... Ola codziennie wracała do domu i pierwsze co to szła się wypłakać w poduszkę. Miała dość nienawiści innych rówieśników. Starała się kolegować tylko z jedną dziewczynką- Amelką. Jednak między nimi ciągle musiała stawać ta trzecia. Z zawiści robiła wszystko aby się od siebie oddalały. I tak z roku na rok stawało się coraz gorzej. Małej Oli nie pomagała także sytuacja w domu, ciągłe kłótnie rodziców. Jeszcze nachodzący dziadek, który wyżywał się na małej Oli. Nawet pewnego dnia siedząc małej obitej boazerią kuchni oraz trzymając w jednej ręce rozpalonego papierosa, próbował pobawić się z małą dziewczynką. Ależ co to była zabawa, chyba dla niego... Wiecie na jaki cudowny pomysł wpadł? Położył jej praktycznie na samym szczycie starego drewnianego kredensu ze szkłem cukierka, mówiąc jej, że jeśli go chce to musi dostać go sama. Zdeterminowana Ola nie myśląc zbyt wiele wspięła się na stary kredens, a gdy już była na samej górze, on przeważył się i spadł razem z nią. Możecie to sobie wyobrazić... szkło powbijane w nóżkę dziecka, a obok siedzący szczęśliwy "dziadek", jeśli można to tak w ogóle nazwać! Na szczęście nic się nie stało oprócz licznych blizn na nogach i brzuchu dziewczynki... Ale wracając do szkoły.. Czy wiecie jakie perfidne potrafią być w ogóle dzieci? Co potrafią wymyślić aby ponabijać się z innego dziecka? Otóż pewnego dnia postanowiły Oli wsypać karmę dla ryb do herbaty! Rozumiecie? Akurat w sali, w której dzieci jadły 2 śniadanie było akwarium dla ryb. Szczęście, że w sumie nie wypiła tej herbaty. Ale dziś jest coraz gorzej... a dzieci próbują szukać zrozumienia w internecie. I tak powstają np. fikcyjne konta na portalach społecznościowych, gdzie bez podawania swojej prawdziwej tożsamości, udając zupełnie kogoś innego, rozmawiają ze sobą nadając sobie zupełnie inne cechy charakteru, czy umiejętności. Zdecydowanie, można się tam dowartościować. Jednak jest to równie niebezpieczne, bo niektórzy poznając kogoś jednak udostępniają mu prawdziwe informacje. A nigdy nie wiadomo kto lub co kryje się po drugiej stronie...
Teraz... opowiem wam pewną historię... Młodej dziewczyny, która w życiu doznała już wiele. Jednak nigdy się nie poddała i ciągle dąży do przodu goniąc za swoimi marzeniami. Bo tak, to jest jeden z sensów naszego istnienia- marzenia i realizacja samego siebie. Zacznijmy więc tak od samego początku tj. tak gdzieś kiedy poszła do szkoły, czyli miała jakieś 7 lat... Dla ułatwienia nadajmy jej jakieś imię! Hmm.. Może Aleksandra, Ola- piękne staropolskie imię. Otóż mała Ola jak każde dziecko chodziła do szkoły, jednak było jej ciężko, bo dzieci jej nie lubiły. Tak wiem, dość to banalne. Jednak stara Polska wieś, wszystko odbywało się trochę inaczej niż teraz. Tylko tak, skąd to nielubienie wynikało? To częste u dzieci, że chociaż jedno w grupie staje się wyobcowane. Tylko czy w kiedyś chcieliśmy "przybrać skórę" tej osoby? Trochę w to wątpię... Ola codziennie wracała do domu i pierwsze co to szła się wypłakać w poduszkę. Miała dość nienawiści innych rówieśników. Starała się kolegować tylko z jedną dziewczynką- Amelką. Jednak między nimi ciągle musiała stawać ta trzecia. Z zawiści robiła wszystko aby się od siebie oddalały. I tak z roku na rok stawało się coraz gorzej. Małej Oli nie pomagała także sytuacja w domu, ciągłe kłótnie rodziców. Jeszcze nachodzący dziadek, który wyżywał się na małej Oli. Nawet pewnego dnia siedząc małej obitej boazerią kuchni oraz trzymając w jednej ręce rozpalonego papierosa, próbował pobawić się z małą dziewczynką. Ależ co to była zabawa, chyba dla niego... Wiecie na jaki cudowny pomysł wpadł? Położył jej praktycznie na samym szczycie starego drewnianego kredensu ze szkłem cukierka, mówiąc jej, że jeśli go chce to musi dostać go sama. Zdeterminowana Ola nie myśląc zbyt wiele wspięła się na stary kredens, a gdy już była na samej górze, on przeważył się i spadł razem z nią. Możecie to sobie wyobrazić... szkło powbijane w nóżkę dziecka, a obok siedzący szczęśliwy "dziadek", jeśli można to tak w ogóle nazwać! Na szczęście nic się nie stało oprócz licznych blizn na nogach i brzuchu dziewczynki... Ale wracając do szkoły.. Czy wiecie jakie perfidne potrafią być w ogóle dzieci? Co potrafią wymyślić aby ponabijać się z innego dziecka? Otóż pewnego dnia postanowiły Oli wsypać karmę dla ryb do herbaty! Rozumiecie? Akurat w sali, w której dzieci jadły 2 śniadanie było akwarium dla ryb. Szczęście, że w sumie nie wypiła tej herbaty. Ale dziś jest coraz gorzej... a dzieci próbują szukać zrozumienia w internecie. I tak powstają np. fikcyjne konta na portalach społecznościowych, gdzie bez podawania swojej prawdziwej tożsamości, udając zupełnie kogoś innego, rozmawiają ze sobą nadając sobie zupełnie inne cechy charakteru, czy umiejętności. Zdecydowanie, można się tam dowartościować. Jednak jest to równie niebezpieczne, bo niektórzy poznając kogoś jednak udostępniają mu prawdziwe informacje. A nigdy nie wiadomo kto lub co kryje się po drugiej stronie...
Komentarze
Prześlij komentarz